Street food, zbiórka na pomoc dla dzieci ulicy w Kenii

DZIĘKUJEMY za wsparcie naszych chłopaków. Zebrane pieniądze już przynoszą efekty. 3 chłopców trafiło do ośrodka rehabilitacyjnego prowadzonego przez oo.Kombonianów w Nairobi. Szykujemy kolejnych do rozpoczęcia odwyku w lokalnym ośrodku w Meru! Prosimy o modlitwę za chłopaków. Oni też zapewniają o modlitewnej pamięci.
129.62% uzbierane
32 403.97 zł wpłaconych z 25 000.00 zł
212 wpłacających
Zabiórka zakończona

W Polsce street food kojarzy się z szybko podawanymi daniami kuchni całego świata. Samochody z kebabami, naleśnikami, kawą, ramenem spotykamy na ulicach dużych miast, na festiwalach, koncertach… W Kenii street food to coś innego. Dzięki pomocy z Polski uliczny posiłek możemy podać bezdomnym dzieciom i młodzieży. Potrzeby są duże. W hrabstwie Meru, gdzie działa Ruch Światło-Życie, takich chłopców jest ok. 1500. Przez lokalne władze i Kościół podejmowane są próby ich ratowania – od ciepłego posiłku i rozmowy do prób wysłania na odwyk i do szkoły. I my chcemy w tym pomóc!

Skąd problem?

Chłopcy ulicy widoczni są w wielu dużych miastach Kenii. Niektórzy to sieroty, niektórzy uciekinierzy. Niektórych na ulice popchnęła bieda w domu. Kapłan diecezji Meru ks. Barnabas zaczął regularną pomoc na ulicy przez trudną sytuację na początku pandemii. Były to jednorazowe ciepłe posiłki. Przy zamkniętej gastronomii i ekonomicznym kryzysie chłopcy nie dostawali jak dotychczas resztek z restauracji, a ludzie mniej chętnie pomagali. Teraz jedzenie w Meru wydawane jest 3 razy w tygodniu, tak samo w Laare, dwa razy w Maua, w innych miastach w zależności od funduszy.

– Kontakt z chłopkami ulicy zacząłem, jak sam byłem młodym chłopakiem. Chodziłem do liceum w Meru, spotykałem ich po drodze. Ze znajomym księdzem zacząłem z nimi rozmawiać – to był chyba też początek mojego powołania kapłańskiego – dzieli się ks. Barnabas i podkreśla: “Jestem szczęśliwy, bo widzę realne zmiany. 140 chłopaków wróciło do rodzin, 30 skończyło albo jest na odwyku, około 400 trafiło na kursy zawodowe”.

Ruch na ulicy, czyli co robimy w Kenii

– Po raz pierwszy na spotkanie z chłopakami pojechałam z uczniami ze szkoły SHALOM. Ksiądz dyrektor zabrał kilku licealistów do pomocy w rozdawaniu żywności i do pogadania z chłopakami – mówi an. Ewa, która na stałe posługuje w Kenii. – Widok tak wyniszczonych chłopców mam w pamięci do dziś – dodaje. W czasie pandemii oaza wsparła kilka takich posiłków. Teraz dzięki regularnej pomocy z Polski, a zwłaszcza parafii Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa z Legionowa, stale dofinansowujemy te posiłki. Koszt ciepłego dania w zależności od menu na dany dzień to 5-7 zł. Ryż z kapustą, fasola, kukurydza – solidny posiłek nie raz uratował im życie. – Nie zawsze jest to łatwe spotkanie. Część chłopców jest uzależniona. Wąchają klej. Wpadają w stan otępienia, żeby zapomnieć o głodzie i ciężkim życiu. Bywają roszczeniowi, agresywni. Z drugiej strony jest w nich chęć zmian, powrotu do szkoły. Normalnego życia – zaznacza Ewa.

Na spotkania z chłopakami chodzimy też z wspólnotami oazowymi i rekolekcyjnymi. Czasem, żeby po prostu porozmawiać. – Na Oazie Ewangelizacji, 31 grudnia, poszliśmy spotkać się z chłopakami. W sylwestrową noc, oprócz posiłku na ulicy i rozmów, zaczęliśmy też śpiewać i tańczyć – relacjonuje Kendi, oazowiczka z Kenii. – To dzieciaki takie jak my, które przecież nie z własnej winy są na ulicy. To mógłby być każdy z nas – dodaje.

Ksiądz Barnabas oprócz organizacji posiłków próbuje podejmować też dalsze kroki pomocowe. Dzięki współpracy z lokalnym rządem i instytucjami udało mu się wysłać na odwyk już kilkudziesięciu chłopców. Kilkuset zrobiło kursy zawodowe albo chodzi do szkoły. Założono też organizację charytatywną Mmfariji, by dobrze zarządzać zdobywanymi pieniędzmi. Koszt trzymiesięcznego odwyku to ponad 5000 zł. Roczne kursy zawodowe to wydatek  ok. 1875 zł + koszty utrzymania. Przy skali problemu dla lokalnych organizacji są to kwoty nie do przeskoczenia

Teraz chcemy na odwyk wysłać choć jednego z najmłodszych chłopaków: Munene, Jumę albo Tonniego. Jego przykład może zachęcić kolejnych do zmian. Chcemy także zadbać, by brak finansów nie odebrał dzieciom ulicy szansy na posiłek. I Ty możesz nam w tym pomóc.

Zaproś chłopaków ulicy na street food!